lut 01

Gierki wojenne.

Mamy 3 Wojnę Światową – początek. Dawno mnie tu nie było, ale w końcu jestem po bezkresnej przerwie. Do leków doszedł mi Kepilept Retard 300mg na noc. Dobrze mnie usypia. Poza tym ma rano i na noc Pragiola 75mg. Zolafren Swift 20mg na noc i od ciśnienia Tritace 5mg na noc. Dobrze się czuję oprócz zgagi po Zolafrenie Swift.

Na wiosnę tuż przed Wielkanocą miałem włam na modem Orange Funbox 2.0. Komputer stacjonarny odmówił posłuszeństwa, ale to chyba w wyniku ogłoszenia na FB , że jakie hasło najczęściej używamy. Podałem tam swój wariant a także, że wystawiam przeterminowane karty na licytację z AIB. Beatka zadzwoniła na mój irlandzki numer i się zapytała, czy ja to zrobiłem. Ja tylko przytaknąłem. Rodzice popadli w panikę. Tato wybrał wszystkie pieniądze z Banku Pocztowego do którego nie ma dostępu z internetu. Hehe. Tak działa panika. Komputer chciał ciągle chciał restartu w celu naprawy. Przedtem kupiłem programy Roxio do nagrywania płyt. Oj żem pojechał. Ponad 500PLN za jednym przysiadem. Ostro. Kartą. Nagrałem Linuxa Mint by zainstalować na laptopie. Linuxa udało się zainstalować. Był z autologowaniem. Po pewnym czasie chciał loginu i hasła i to żadne nie wchodziło. Dopero gdy wpisałem Luxtorpeda to poszło, a nigdzie takiego hasła nie zakładałem. Laptop Kiano z Linuxem też oszalał. Jakieś kwadraciki itp. na ekranie. Ze smartfona brata logowałem się do irlandzkiego banku a tu w ogóle zupełnie inna strona. Także powiedziałem, że nie będę robił przelewu. Smartfon nagle sam zaczął robić zdjęcia przednim aparatem. Musiałem wyresetować modem Funbox 2.0, bo i telefon stacjonarny przestał działać. No i to pomogło. No na stacjonarnym komputerze zainstalowałem Ubuntu Studio. Dobry do obróbki audio video. Wypas. Ale potem zainstalowałem Windows 10 z powrotem który uaktualnił się do Windows 11. Z przyjemnością zainstalowałem programy Roxio.
A po Bożym Narodzeniu poleciałem do Irlandii do kolegi. Miałem być tam jeden miesiąc, ale musiałem wrócić wcześniej, bo kolega ześwirował, bo nieregularnie brał leki. Twierdził, że gdy pije to nie bierze leków a ja jeszcze mu kupiłem żubrówkę na bezcłowym. A Sylwka spędziliśmy w Imperialu w centrum Galway.
Patrzyłem jak koledzy piją. A ja bezalkoholowo przetrwałem. No a po Nowym Roku 2 stycznia kolega poszedł do pracy (przyleciałem 29 grudnia), a po pracy był zestresowany, a ja chciałem iść po chińczyka ( oj pyszne to danie nigdzie indziej nie widziane), ale kolega powiedział, że mamy zaczekać na jego brata. No dobra. Czekamy. A tu Garda wparowuje 3 funkcjonariuszy. Nie chcieli powiedzieć jaka przyczyna ich wizyty. Podobno kolega twierdził, że grzebię w jego rzeczach i klucze rozdaję dorobione. Fakt. Jeden komplet dorobiliśmy, ale nic mi nie wiadomo o innych kluczach. Rodzice kolegi też przyjechali no i zapytali się czy kolega brał leki. Ja odpowiedziałem, gdy pił to nie brał. Miałem dopiero przedwczoraj wrócić. No Garda zapytała czy mam jakieś inne lokum, bo muszę się wyprowadzić. Ja powiedziałem, że mam i natychmiast zadzwoniłem do drugiego kolegi, że się sprowadzam. No był Bank Holiday. Autobusy nie jeździły więc skorzystałem z TAXI. I do 7 stycznia byłem u drugiego kolegi. No i z Julittką się spotkałem. 29 grudnia z kwiatami (60€ na nie) stawiłem się w jej salonie piękności. Była zachwycona. No i udało mi się raz zjeść chińczyka Chicken Pęking Sauce with fried rice. Pyszności. Yummmmy!! Julitka mnie podrzuciła do baru, potem do domu. Także kupiłem jej dwa opakowania Prawn Biscuties. Później innego dnia byłem w innej chińskiej restauracji, ale nie było to o czym marzyłem. Szybko przekroczyłem limit karty kredytowej. Dobrze, że mam też płatniczą. Taksówkę zamówiłem na sobotni poranek, ale chyba doszło do nieporozumienia, bo gdy zadzwoniłem na TAXI to 24 godziny później miała przyjechać. Bilety lotnicze strasznie tanie były. Kolega mnie podrzucił. Znowu mi uratował tyłek. No i wróciłem po takich przygodach.

Dużo by pisać jeszcze….

komentarzy:
0

Odpowiedz