Witam serdecznie.
Obecnie mam 46 lat z czego prawie 26 lat już ze schizofrenią.(z czego 10 lat na emigracji)
Pogoda dobra czyli nie zimno i trochę porosiło. No i znowu święta (tym razem majowe). U taty w samochodzie trzeba skasować inspekcję (w sumie to w tak wiekowym samochodzie to i tak nie mają one znaczenia) więc chciałem wypróbować swój tani nabytek który jak się okazuje inspekcji nie kasuje. Wczoraj wybrałem się po leki do swojej pani doktor psychiatry która powiedziała poprzednim razem że zmniejszy dawkę Zolafrenu do 15mg/dobę ale gdy przypomniałem jej o tym to się wycofała z tej decyzji i wypisała mi podwójną porcję Zolafrenu i Pragioli żebym miał zapas a poza tym każdy lek na oddzielnych receptach. Poprzednim razem nie było w aptece Zolafrenu 20mg więc musiałem zamówić w mieście. A tu niespodzianka: wszystkie leki w aptece były tym razem dostępne do ręki. Co ciekawsze nawet 2 opakowania były każdego. Potem chata bo rodzinna pani doktor przyjmuje od 16:00 więc gdy przyjechałem zmontowałem (ze zwłok które przyszły zamówione z Allegro i ustrzelone Snajperem za 39pln + p&p) netbooka NB510 firmy Toshiba. Po złożeniu NB510 wygląda jak nówka. No i powrót do centrum medycznego. Przed 16:00 (a konkretnie 15:45) Już byłem i pani doktor przyjmowała. Jeden starszy pan był przede mną (no i ktoś w środku). Potem doszła jeszcze pani. Pani doktor jako że męczy mnie kaszel osłuchała płuca i zmierzyła ciśnienie które było wzorowe. Poprosiłem o receptę na leki które mam brać dozgonnie. Oj badanie trwało krótko ale przy okazji o zupełnie innych sprawach porozmawiało się. Gdy wychodziłem kolejka wydłużyła się więc było zastanawiające jak pani doktor obsłuży pozostałych pacjentów do 17:00. Myk do apteki i są wszystkie leki. Swoją drogą ciekawe jak by to wyglądało leczenie gdyby lekarze dostawali kasę za to że pacjenci są zdrowi a nie chorzy. Tak jak drzewiej było w Chinach podobno. Ach marzenia…